Perspektywa Carli :
- No przecież rury
wam w domu pękły! - niemal krzyknęła Caroline.
- A no tak rury -
zmieszany Zayn próbował ratować sytuację – Harry, rury w naszym domu! - głośno odchrząknął.
- A rury ale co z
nimi? - głupkowato zapytał Harry.
Zayn tylko uderzył
się w czoło, a ja z Caro byłyśmy na
skraju wyczerpania nerwowego.
- Wytłumaczycie mi
co tutaj się dzieje - krzyczałam na nich wymachując nożem.
- Spokojnie, Carla
nic się nie dzieje Harry tylko zapomniał o tym że nam rury w domu pękły - Zayn
skarcił wzrokiem Harry’ego.
Loczęs stał jak
wryty i usiłował chyba myśleć, bynajmniej wynikało to z jego postury. Byłam w
stanie im uwierzyć, ale jakoś mnie ich monolog nie przekonywał. Wymyśliłam
plan.
Wszyscy się rozeszli oprócz mnie i Harolda.
Wszyscy się rozeszli oprócz mnie i Harolda.
- Harry kotku,
koteńku, mój piękniutki - wcielałam plan
w życie - Czy moglibyśmy się przejść? - zatrzepotałam rzęsami.
- Pewnie! - chłopak
z iskierkami w oczach podbiegł do mnie i przytulił.
Miałam ochotę wbić
mu ten nóż w plecy. Powstrzymałam się jednak, zrobię to później.
Wzięłam chłopaka za
rękę i poszliśmy się przejść. Wybraliśmy park. Usiedliśmy w altance. Chłopak
ciągle się do mnie uśmiechał i komplementował. Myślałam , ze zwymiotuje.
Przybliżyłam się do niego i zaczęłam głaskać jego plecy. Z tego, co widziałam chłopakowi się to spodobało.
Przybliżyłam się do niego i zaczęłam głaskać jego plecy. Z tego, co widziałam chłopakowi się to spodobało.
- Harruś, mam do ciebie pytanko - złapałam go za rękę.
- Tak, ale o co
chodzi skarbeńku? - uśmiechnął się do mnie.
- No bo widzisz, ja
bym się chciała dowiedzieć, jak to jest
z waszym mieszkaniem? - pocałowałam go w policzek.
Jak tylko przyjdę do domu to je wymyje porządnie.
- Sam nie wiem, o
co im chodzi, w domu jest normalnie - poruszył ramionami.
- A to czemu u mnie
mieszkacie? - gotowało się we mnie.
- No, bo chcieliśmy
się lepiej poznać - nachylił się żeby mnie pocałować. Niestety nie udało się mu
to, bo rzuciłam się na niego z pięściami. Chłopak zaczął uciekać, a ja biec za
nim.
- Zabije cie! - darłam
się na cały park – Uwierz, ze cie wykastruje!
Na pewno musiało to
śmiesznie wyglądać. Dziewczyna biegnie za chłopakiem krzycząc, ze go wykastruje.
Jedynie, co mogłam
stwierdzić to tyle, ze chłopak strasznie szybko biega. Opadłam bezsilnie na
jedną z ławek, Harry’ego nie było widać w pobliżu, więc wróciłam do domu.
*
Caro siedziała w
pokoju z Liam'em i Niall'em grając w karty. Weszłam do salonu mierząc
wszystkich wzrokiem, aż się chyba mnie przerazili. W sumie, to nie pierwszy
raz.
Udałam się na górę, do swojego pokoju. Rzuciłam się na swoje łóżko i po dziesięciu minutach zawołałam złotowłosą.
Udałam się na górę, do swojego pokoju. Rzuciłam się na swoje łóżko i po dziesięciu minutach zawołałam złotowłosą.
- Sunlight! - wydarłam
sie na cały dom. Na pewno mnie usłyszała.
Dziewczyna, po
chwili znalazła się u mnie w pokoju.
- Co się stało, ze sie tak drzesz? - zmierzyła mnie wzrokiem.
- Oni nas oszukali.
Wcale w ich domu żadna rura nie pękła. - burknęłam.
- Że co ? -
dziewczyna wytrzeszczyła oczy - Ale jak to ?
- Chcieli się
zaprzyjaźnić – warknęłam .
Byłam cholernie
wkurzona tą całą sytuacją.
- O kurwa! -
podsumowała.
Usiadłyśmy na moim
łóżku i wpatrywałyśmy się w ścianę. Takie było nasze zajęcie na resztę dnia. Nie miałyśmy nawet siły kłócić się z
chłopakami. Ale cóż jakoś nie mam serca
zabijać Irlandczyka i słodkiego Liaśa. Polubiłam ich, chyba jako jedynych z
tego zespołu.
Caro poszła spać,
bo ma jutro cały dzień zawalony pracą. Ja
udałam się na zewnątrz, żeby zapalić papierosa. Zauważyłam jakąś posturę. Jak się okazało to był Malik.
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, po czym podszedł do mnie.
- Przestań palić to
niezdrowe! - skarcił mnie wzrokiem.
- Niezdrowe to jest
przebywanie z wami ! - warknęłam na pożegnanie nawet na niego nie spoglądając.
Weszłam do domu,
udałam sie do swojego pokoju, położyłam się na lóżko i odpłynęłam.
Rano pobudkę
zafundowała mi Caro, która na cały dom wydarła się gdzie jest jej żel do
włosów. Nie no ona się zachowuje gorzej niż banda tych idiotów.
Wyszłam zaspana z
pokoju i podążyłam do łazienki, którą okupowała Sunlight. Dziewczyna stała
przed lustrem i próbowała ogarnąć włosy.
- Zrobić ci kłosa?
- wysiliłam się na uśmiech.
- Mogłabyś ? -
obdarzyła mnie uśmiechem.
- A mam inne
wyjście? Przecież cię w takim stanie na miasto nie wypuszczę - zaśmiałam się.
Po skończonej pracy
dziewczyna zbiegła na dół, krzycząc, ze
wychodzi do pracy i nie wie, kiedy wróci. Ja zeszłam do kuchni, zjadłam
śniadanie, po czym usiadłam przed telewizorem. Oglądałam MTV, dopóki nie przerwał mi telefon od mojej
szefowej.
- Carla za półtorej
godziny masz się stawić w pracy - jak zwykle krzyczała, no bo cóż ona innego
potrafi.
- Dobrze, będę -
powiedziałam od niechcenia.
Stare babsko
rozłączyło się , a ja udałam się do łazienki. Wykąpałam się, ubrałam w kremowe
rurki, do tego białą bluzkę z napisem Free
Hugs, na to zarzuciłam czarny sweterek, włosy rozpuściłam. Założyłam buty na koturnie, wzięłam aparat i
telefon. Byłam gotowa, więc zeszłam na dół. Wzięłam kluczyki do samochodu i wyszłam na zewnątrz.
Jak na tą porę roku w Londynie było bardzo ciepło. Nim dotarłam do samochodu zatrzymał
mnie Niall.
- Chłopaki Free
Hugs - wykrzyczał - Tulimy! - nagle zlecieli się wszyscy domownicy i koczownicy
również.
Zostałam oblężona
przez tych wariatów. Wszyscy się do mnie tulili. A Harry to najwięcej.
- Harry już
wystarczy - powiedziałam wkurzona - Harry? Harryyyy! - wydarłam się.
Nic to jednak nie
pomogło, nie chciał się ode mnie odlepić. Musieli mu pomóc chłopcy.
- Przez was Ciołki,
spóźnię się do pracy, nara ! -
wykrzyczałam.
- Czekaj, czekaj,
ty jedziesz do pracy? - zamyślił się Louis - Mogę sie z tobą zabrać? -
zrobił minę jak kot ze Shreka.
Nie mogłam mu
odmówić.
- Wsiadaj ! - krzyknęłam
na odczepnego.
- Ja też jadę! -
krzyknął mulat wybiegając z auta.
Takim oto sposobem
miałam towarzyszy. Dzięki Bogu, jednego
zgubiłam po drodze. Lou wysiadł koło domu Eleanor. Niestety, Zayn nie miał
zamiaru wysiadać.
- A ty gdzie? -
zapytałam ciekawsko.
- Tam gdzie ty -
uśmiechnął się łobuzerko.
Tego mi jeszcze
brakowało. Wysiedliśmy koło mojej pracy. Udałam się do biura szefowej, a ten za
mną.
- Poczekaj - warknęłam.
Na szczęście
chłopak posłuchał - poczekał przed drzwiami.
Szefowa zleciła mi zrobienie kilku zdjęć znanemu biznesmenowi w restauracji. Niestety, był jeden problem, miałam iść tam z osobą towarzyszącą...
Szefowa zleciła mi zrobienie kilku zdjęć znanemu biznesmenowi w restauracji. Niestety, był jeden problem, miałam iść tam z osobą towarzyszącą...
Perspektywa Caroline:
Tym razem nie
stałam w korku, podczas jazdy do centrum. I dziękuję Bogu za to, bo gdybym
ponownie spóźniła się (albo nie pojawiła) do pracy, to już by nie było miło.
Ubrana w biały
sweterek z koronki (z kieszonką na piersi), szarawe jeansy i czarne baleriny z
ćwiekami, zaparkowałam samochodem pod sklepem, w którym pracowałam. Wyszłam z
niego i skierowałam się do pomieszczenia. (ZOBACZ)
Swoją torbę
włożyłam do szafki na zapleczu i przypięłam sobie nad piersią czerwoną
plakietkę z informacją o tym, iż jestem sprzedawczynią ubrań w tym lokalu.
Stanęłam za kasą i
obserwowałam klientów, którzy poszukiwali odpowiedniego dla siebie ubrania. Lubiłam
tę pracę, jednak nie sprawiała mi ona tyle satysfakcji, ile powinna. Zdawałam sobie
sprawę również z tego, że jako modelka daleko nie zajdę. Zaraz pojawią się
problemy z utrzymaniem odpowiedniej linii, a ja uwielbiam jeść! Może tego po
mnie nie widać, ale diety nie są dla mnie.
Moje przemyślenia
przerwało poruszenie w dziale z odzieżą damską. Zainteresowało mnie, więc
ruszyłam tam mając nadzieję, że nikt niczego nie ukradł ani nic z tych rzeczy.
Gdy dotarłam do
celu, ujrzałam tam wysoką brunetkę w oliwkowej bluzce i czarnych rurkach. Stojący
przy niej chłopak wcale nie wyglądał na zachwyconego, co wyrażała jego mina. Dopiero
po kilku sekundach rozpoznałam w nim Louisa. Niepewnie wycofałam się na tyle
cicho, na ile się dało. Chłopak zdążył mnie zobaczyć i uśmiechnąć się, więc
musiałam do niego podejść.
- Mogę w czymś
pomóc? – spojrzałam na jego dziewczynę, która trzymała w dłoniach trzy bluzki.
- Macie może
mniejszy rozmiar? – posłała mi uśmiech, z tego, co pamiętałam to Eleanor.
Przyjrzałam się
koszulce, którą wskazywała i poszukałam na wieszakach. Znalazłam dwa rozmiary mniejszą
i wręczyłam ją klientce, czując na sobie wzrok Tomlinsona.
Gdy Calder zniknęła
w przymierzalni, zaczęłam układać ubrania na jednej z półce. Miałam nadzieję,
że szatyn nie uczepi się mnie, bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
- Dziękuję ci
bardzo – usłyszałam jego głos i odwróciłam się w jego stronę posyłając pytające spojrzenie – Uratowałaś mnie od jej
narzekań i krytyk na mój temat. – dodał.
- Problemy w raju? –
zakpiłam z niego i wróciłam do składania bluz z podobizną Rihanny.
- Większe niż
myślisz – po jego głosie poznałam, iż nic sobie nie zrobił z tego, że tak zimno
zareagowałam na jego podziękowanie.
- Jeżeli chcesz się
wygadać, to sorry, ale adres pomyliłeś – odparłam nie patrząc na niego – Jestem
już waszymi wybrykami znudzona. Świetnie sobie to wymyśliliście.
Milczenie. Cisza. O,
czyżby go zatkało?
- „Rury nam w domu pękły. Nie mamy gdzie
mieszkać, więc wprowadzamy się do Carli” – naśladowałam jego głos.
Niechcący tą
wypowiedzią, wywołałam na jego ustach uśmiech. Świetnie, humor mu się wziął
poprawił.
- Nie mów, że nie
chciałaś nas lepiej poznać? – podszedł do mnie bliżej.
- Otóż, wyobraź
sobie, że nie.
- Dziwna jesteś. –
podsumował.
Nic już nie
powiedziałam. Odeszłam od niego bez słowa i podeszłam do jednej z klientek,
żeby pomóc jej w wyborze odpowiednich swetrów.
*
Dochodziła godzina
osiemnasta. Na całe szczęście, za chwilę zamykam sklep i jadę do domu po parę nowych
ubrań. W końcu jeszcze chwilę muszę zostać u Carli. Obiecałam jej to, a nie
mogę wiecznie pożyczać od niej ciuchów.
Upewniając się, że
wszyscy klienci wyszli, zamknęłam na klucz drzwi od sklepiku i wyszłam. Stanęłam
jednak w połowie drogi do swojego samochodu, ponieważ usłyszałam krzyki. Moim oczom
ukazał się Louis z Eleanor, którzy się kłócili. Nie mogłam wyłapać tematu ich
wymiany zdań, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że ciekawie to nie jest.
Musiałam przejść
obok nich, żeby podejść do swojego pojazdu. Calder posłała mi wściekłe
spojrzenie, a szatyn niczego nie powiedział.
Otworzyłam auto i
wrzuciłam do tyłu swoją torebkę. Po chwili go odpaliłam i włączyłam radio,
ustawiając na The Hits Radio. Akurat
leciała piosenka Keshy – Die Young,
którą bardzo lubiłam, ale nie dane mi było ją pogłośnić, ponieważ ktoś zastukał
w moją szybę.
Otworzyłam okno i spojrzałam na chłopaka.
- Podwiozłabyś mnie
do jakiegoś hotelu, czy coś? – spytał się mnie.
Miałam wielką
ochotę mu odmówić.
- Wsiadaj. –
westchnęłam.
Dlaczego się
zgodziłam? Nawet sama królowa by tego nie wiedziała.
Szatyn zajął
miejsce pasażera i zapiął pasy. Wyjechałam
z parkingu i skierowałam się na wschód, do swojego mieszkania.
- Nieudana randka,
co? – postanowiłam trochę się podroczyć. Będą większe szanse na to, iż
przestanie mnie rozpoznawać na mieście.
- Nieudana to była
znajomość z Eleanor – odparł, spoglądając na mnie, co dostrzegłam kątem oka.
Tak bez kłótni ze
mną? Och, czy w dzisiejszych czasach wymaga się już za wiele od takich osób jak
Tomlinson?
Podjechałam pod
swoje mieszkanie. Zaparkowałam na wolnym miejscu, naprzeciwko bramy i
wyłączyłam silnik, spoglądając na chłopaka.
- Poczekaj tutaj na
mnie. – poinformowałam go i wyszłam z pojazdu.
Weszłam do swojego
mieszkania, po czym zapaliłam światło w przedpokoju i kuchni. Powędrowałam do
salonu, gdzie spakowałam trochę ubrań i bieliznę. Gdy wyszłam z tego pokoju,
skierowałam się do salony, gdzie, ku mojemu zdziwieniu stał Louis i rozglądał
się po nim.
- A ty, przepraszam
bardzo, co tutaj robisz? – spojrzałam na niego jak na idiotę – Nie kazałam ci
zostać w samochodzie?
Pytając się go o
takie rzeczy – próbuję uzyskać coś, co niemożliwe – normalną odpowiedź.
Rzuciłam torbę na
ziemię i podeszłam bliżej do tego kołka.
- Nie mam żadnych pieniędzy
– odparł.
- Więc postanowiłeś
wejść do mojego mieszkania i pooglądać sobie salon? – położyłam swoje dłonie na
biodrach.
Dopiero teraz
zauważyłam, że chłopak trzyma w ręce butelkę mojego najdroższego wina. Było otwarte.
Oj, umrzesz.
- Napijesz się? –
spojrzał na mnie słodkimi oczami. Nie mogłam mu odmówić. Z resztą pił moje
ulubione wino!
Podeszłam do niego
i wyrwałam mu z ręki butelkę. Jęknął cicho, a ja podreptałam do kuchni i
wyjęłam z szafki dwa kieliszki.
- Jeśli mam się z
tobą napić, to w cywilizowany sposób – podałam mu kieliszek z czerwonym winem i
usiadłam na sofie. Chłopak zajął miejsce obok mnie.
Z tego, co
pamiętałam to wypiłam trochę dużo. Za dużo.
~***~
Ale długi. 2000
słów. Mi się podoba. Złe nie jest, więc życzę miłego piątku, weekendu. W końcu
jutro idę ostatni raz do szkoły, gdyż będę mieć FERIE! No, jedni kończą, drudzy
zaczynają, a inni nadal na nie czekają (przypadek Pauliny xd)
Moja ukochana
współautorka wspaniale spisała się w swojej perspektywie! Jestem taka
szczęśliwa, że mogę z nią to opowiadanie pisać, że woooohooo! xd
Dziękujemy za
komentarze.
Podoba wam się
rozdział? Jakieś przypuszczenia, co do tego w kim zakocha się Caroline? Albo
jak Carla wyjdzie z sytuacji, nie tracąc pracy? Zaprosi Malika, czy obejdzie
się bez niegoo?
Love ya, x
7 komentarzy:
Ja chce nexta .. Ulubiona akcja.. Pogoń za Harrym. < 33 Zajebioza, czekam na nn. ;**
W wolnych chwilach zapraszam do siebie : causethisloveisonlygettingstronger.blogspot.com
xxNatii.
No i kolejny znakomity rozdział... chociaż pogoń za Harrym podobała mi się najbardziej:) czekam na kolejny rodział
Boże !!!!!!!!!!!!!
LOUIS I CAROLINE !!!!!!!!!!!!!!
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
BOSH ! Kocham was !!! Mam nadzieje że będą razem !
nie macie pojęcia jak się ciesze i jak bardzo mnie zaciekawiłyście ! Ja też mam teraz ferie więc będę was męczyć żebyście częściej pisały !!!!!!!!
<3
Świetny rozdział dawaj kolejny !!!!!! ♥
UWIELBIAM TO OPOWIADANIE! ♥♥♥ z niecierpliwością czekam na następny :**
Genialne..! Kocham tego bloga...jesteś najlepsza czy jesteście bo chyba w dwie piszecie to opowiadanie..<3 Normalnie legalnie to kocham..<3 Czekam na następny
@Dizo_Polish1D
zajebisty.
Prześlij komentarz