Opowiadanie o uczniach, zamieszkałych w Bradford – niewielkiej miejscowości w Anglii. Tak jak to bywa w szkolnym społeczeństwie: byli ci popularni i szare myszki; wysportowani i ścisłowcy; kujoni i piękne zdziry.

Zwyczajne, angielskie życie nastolatków: imprezy, alkohol, seks, narkotyki, kompromitacje, szkoła.

Jedna rzecz zmieniła Liceum.

Potem rodziny.

Miasto.

Ich.

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 3

[Katelyn Tarver]

Take a look into the sky 'Cause the world is not so pretty Free myself from worries So I can see
 It's just a beautiful day It's just a beautiful day.

Jęknęłam i w telefonie wcisnęłam napis " drzemka" gdy zaczął dzwonić mój budzik budząc mnie piosenką Ziggy Marley'a Wetknęłam głowę w poduszkę i westchnęłam głośno, dziś znowu musiałam iść do szkoły i znosić poniżanie mnie przez Amber. Jedno mnie zastanawia czy ona ma sumienie ? Odpowiedź jest prosta. Nie. Wkurzona wstałam z łóżka i kierując się w stronę łazienki potknęłam się o dywan ze zmęczenia. Ugh. Wzięłam szybki prysznic, wciągnęłam na siebie zwinnie czarne rurki a na górę naciągnęłam biały top. Wyszczotkowałam zęby, wysuszyłam włosy po czym związałam je w kitkę, wytuszowałam rzęsy i pociągnęłam usta błyszczykiem truskawkowym. Zeszłam na dół i pierwsze co zobaczyłam to moja pięcioletnia siostra zajadająca się płatkami śniadaniowymi.
- Cześć Amy. - poczochrałam małej włosy na co się skrzywiła. - Gdzie mama ?
- Ceść Kate - uśmiechnęła się do mnie słodko. - Tam - wskazała palcem na lodówkę, na której była przypięta karteczka. Tak mamo porozumiewaj się ze mną karteczkami - Warknęłam sama do siebie.

Odprowadź małą do przedszkola. Ja nie mam jak, będę późno w domu. Przypilnuj ją.
Mama.


Zmięłam kartkę w dłoniach i rzuciłam za siebie. Tak mamo nie ma potrzeby się mnie pytać czy mam jakieś plany, czy nie chciałabym sobie odpocząć, czy mam jakąś naukę. Nie ma potrzeby. Kurwa.
Wkurzona otworzyłam drzwiczki od lodówki i wyjęłam z niej mleko, z szafki obok zlewu wyciągnęłam musli owocowe a z szafki nad zmywakiem wzięłam miseczkę. Położyłam wszystkie rzeczy na stół i z głośnym westchnięciem usiadłam na krzesło. Połączyłam wszystkie produkty i gdy miałam się już zabierać do jedzenia ogarnęłam, że nie mam łyżki. Z jeszcze większym bulwersem wstałam i wyjęłam sztuciec. Klapnęłam na krzesło i zabrałam się za konsumowanie mojego śniadania.
- Od dawna tutaj siedzisz sama? - zapytałam młodej. Na co ta wzruszyła tylko swoimi chudziutkimi ramionami. Mogłam się tego spodziewać, skąd pięcioletnie dziecko ma znać się na zegarku. Znając moją matkę wyszła jeszcze przed siódmą, żeby być pierwsza przed otwarciem baru. Tak zgadza się moja matka to alkoholiczka i największa kurwa w całym Bradford. Nienawidzę jej z tego powodu. Ta kobieta nie ma u mnie żadnego szacunku. Kto by miał szacunek do kurwy ? Na pewno nie ja. Rozmyślając dokończyłam moje śniadanie, naczynia wrzuciłam do zlewu. Zdjęłam małą ze stołu i pociągnęłam za sobą. Ubrałam jej buty a następnie sobie, zarzuciłam torbę na ramie, sięgnęłam po kule i wyszłam z domu.
- Chodź zaprowadzę cię do przedszkola. - Amy uśmiechnęła się do mnie szeroko i w podskokach podążała za mną. Na dworze było w miarę ciepło, powiewał tylko jedynie orzeźwiający wiaterek. Lubiłam taką pogodę, nie było zbyt zimno ani zbyt gorąco. Było idealnie. Odstawiłam małą do przedszkola i podążyłam w stronę szkoły. Na moją twarz wdarł się uśmiech kiedy zobaczyłam Nialla Horana w oddali. Lubiłam go mimo tego, że nigdy nie zamieniłam z nim choć jednego zdania wiedziałam, że jest on miły. Widać to po nim. Niestety tak samo jak ja był dręczony przez Amber i jej świtę. Przykre.
W miarę lepszym humorze przekroczyłam mury szkoły.
                                                                       ***
Szłam przez korytarz szkolny o kulach, wzrok wszystkich spoczywał na mnie. Wytykali mnie palcami i śmiali się ze mnie. Wywróciłam oczami i poszłam w stronę szafki. Zobaczyłam, że obok niej stoi Ariana z Cher.
- Cześć dziewczyny. - przywitałam się z nimi i rzuciłam niepotrzebne książki do szafki.
- Cześć Katelyn - odparły wesoło. - Jak się czujesz ? - zapytała Lloyd wpatrując się w moją nogę, zaś wzrok Ari spoczywał na wysokim brunecie, który stal na końcu korytarza. Przypatrywałam się mu z zaciekawieniem. Był bardzo przystojny ale nie w moim typie. Odpowiedziałam szybko, kiedy zadałam sobie sprawe, ze Buffy czeka na odpowiedź.
- Jest ok. - wymusiłam uśmiech. Dziewczyna zmarszczyła brwi, chyba mi nie wierzyła. Westchnęłam. - No dobrze nie jest, trochę boli.
- Ugh, niech ja tylko spotkam na swojej drodze Walash. - warknęła. Zaśmiałam się po czym przeniosłam wzrok na bruneta, który zmierzał w naszą stronę. Z każdym krokiem był coraz bliżej miejsca w którym się znajdowałyśmy, a Ariana była coraz to bardziej niespokojna. Z nerwów zaczęła przegryzać wargę. Ciekawe dlaczego jest aż tak bardzo zdenerwowana, wydaje się spięta i przestraszona. Chłopak przechodząc obok nas zmierzył Grande wzrokiem i znacząco oblizał usta. Nie trzeba być zbyt spostrzegawczym by zauważyć, że przez ciało dziewczyny przeszedł dreszcz. Cala się trzęsła.
- On mnie przeraża. - wyjąkała Ari, coraz to bardziej przegryzając wargę. Wszystkie w trzy odprowadziłyśmy go wzrokiem.
- Dupek. - syknęła Cher wyrzucając ręce w górę. - Jak Harry może być bratem Geo ! - Zaskoczona wydałam z siebie do niczego nie podobny dźwięk. Shelley i ten ktoś to rodzeństwo ? Wydawało mi się, że George nie ma rodzeństwa a w szczególności brata. I aż do tego stopnia przerażającego. Od zawsze Shelley wydawał mi się miłym chłopakiem i bardzo uczynnym. A tu takie zaskoczenie. Czy George też taki jest ? Czy się w stosunku do niego myliłam? Jeżeli tak, to czy w takim razie moge mylic się również w stosunku do Niallera ? Pytania w mojej głowie mnie przytłaczały do tego stopnia, że rozbolała mnie głowa. Kiedy chciałam zadać im pytanie z jakiej paki są braćmi, Ariana mnie uprzedziła.
- Przyrodnie rodzeństwo. - odetchnęłam z ulgą. W takim razie mogą mieć całkowicie odmienne charaktery. Przytaknęłam, że rozumiem i powróciłam do wpatrywania się w ziemię.
- Co teraz masz ? - zapytała Cher, bawiąc się sznurkiem od swojej bluzy.
- Matematykę - uśmiechnęłam się w ich stronę. Ich twarze wyrażały współczucie, choć mi nie było potrzebne. Może to dziwne ale ja kocham wszystko co związane z matematyką. Od zawsze marzyłam o tym aby pójść na studia związane z matematyką i rachunkowością. To mój wyznaczony cel, dostać się na najlepszy uniwersytet w Angli. Kocham się uczyć ale nie nienawidzę szkoły. Dziwne co nie ?
Zadzwonił dzwonek na lekcje, dziewczyny się ze mną pożegnały bo one mają teraz francuski. Czemu ja nie mogę mieć z nimi każdej lekcji. Westchnęłam. Polubiłam dziewczyny od pierwszego dnia kiedy je poznałam. Były mega pozytywne i miłe. W naszej szkole brakuje takich ludzi. Po raz kolejny westchnełam głęboko i podazyłam w kierunku klasy w ktorej odbywaly się moje zajęcia. Usiadłam w ostatniej ławce tak jak zawsze. Zapisałam temat który podyktował nam pan Smith i skupiłam się na lekcji. Długo to nie potrwało ponieważ zauważyłam brak jednego ucznia a mianowicie Liama Payne, który od pierwszej klasy uczęszczał ze mną na lekcje matematyki i nigdy ale to przenigdy ich nie opuszczał. Było to co najmniej dziwne. Rozejrzałam się ponowie po klasie mając nadzieje, że zobaczę go siedzącego w innej ławce niż zwykle ale nie było go. Może wyjechał na wakacje, a może jest chory.Próbowałam wymyślić różne przyczyny jego nieobecności przez co nie uważałam na lekcji, za co zostałam skarcona przez pana Smitha i musiałam wrócić myślami do rozwiązywania zadań z matematyki.

                                                                     ***


Zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję tego dnia, wreszcie! Nawet nie jesteście sobie w stanie wyobrazić jak bardzo chcę wrócić już do domu i uciec od tych wszystkich ludzi którzy mnie irytują w każdy pieprzony dzień. Nie mogę doczekać się studiów, aż opuszczę tą szkołę i ludzi którzy się w niej znajdują. Zacznę studia i znajdę swoją prawdziwą miłość, założę rodzinę, będę miała gromadkę wnucząt i domek z wielkim ogrodem w którym będzie biegał mój Golden Retriver. Tak wiem jestem beznadziejną romantyczką która wierzy w wszystkie bzdury, które wyczyta z książek i poogląda w telewizji. Smutne ale prawdziwe. Ściskając moje podręczniki, szłam korytarzem. Zatrzymałam się jak wryta kiedy zobaczyłam Harrego Stylesa i Amber Walash opuszczających schowek dozorcy. Poprawiali swoje ubrania i włosy. Dlaczego nie byłam zaskoczona ? Każdo z nich poszło w przeciwną strone. Amber w stronę wyjścia a Harry w moją. Byłam zdegustowana tym, że robili to w szkole, dziwka i kolejna męska kurwa w tej szkole. Każdego dnia trace szacunek do kolejnych ludzi. Kiedy Styles przechodził koło mnie uśmiechnął się znacząco i oblizał usta. Prychnełam głośno i skierowałam się w stronę wyjścia, słysząc za swoimi plecami głosny gardłowy śmiech. Dupek. Natychmiast po tym jak wyszłam ze szkoły uderzyła we mnie fala zimna. Spojrzałam na chmury, które nie wróżyły nic dobrego. Szybkim krokiem podążyłam w kierunku przedszkola Amy. W środku musiałam jeszcze chwile poczekać, gdyż moja siostrzyczka jadła właśnie owsiankę. Porozmawiałam chwile z jej przedszkolanką, która skarżyła się na młodą, że jest nieokiełznana i nie mogą sobie z nią poradzić. Udałam, że bardzo mnie to przejęło a w duchu miałam to daleko. Moja siostra od niemowlaka była przeciwieństwem mnie. Ja byłam zawsze spokojna i cicha ona zaś ruchliwa i głośna. Przywitałam się z Amy kiedy tylko przedszkolanka ją przyprowadziła, ubrałam jej buty i pociągnęłam w stronę wyjścia. Na dworze zrobiło się ciemno mimo tego, ze była dopiero trzecia. Szłam w kierunku domu ciągnąc za sobą młodą, która wyjątkowo dziś mnie bardzo denerwowała. Jak na złość zaczęło jeszcze padać a do domu zostało jeszcze z dobre 10 minut drogi. Podniosłam Amy i posadziłam ją sobie na barana i jak najszybciej potrafiłam pobiegłam do domu. Zdyszana i cała mokra otworzyłam drzwi do domu. Ściągnęłam swoją torbę i rzuciłam gdzieś w kąt.
- Amy idź umyj rączki. - popchnelam lekko ją w strone łazienki a sama poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Przeleciałam wzrokiem po zawartości lodówki i zdecydowałam, ze zrobię omlety. Wyjelam jajka i zabrałam się do roboty. W czasie smarzenia omletów, rozmawiałam z Amy o tym jak jej minął dzień. Dowiedziałam się wielu "ciekawych" rzeczy od mojej siostrzyczki, które jednym uchem wpuścilam a drugim wypuścilam ale chociaz mała mogla się wygadać. Kiedy zjedliśmy wkońcu obiad, włączylam jej Spongeboba Kanciastoportego a sama usiadłam przed komputerem i zaczełam robić swoją prezentacje na fizyke. Cały wieczór zleciał bardzo szybko, pisałam na laptopie i uczyłam się z chemii a w międzyczasie wykąpałam małą i położyłam ją spać. Zmęczona dzisiejszym dniem klapnęłam na kanapę i przełączyłam telewizor z Nickelodeon na MTV, na którym leciał jakiś koncert. Słuchałam muzy dopóki mojej uwagi nie przyciągnęła osoba która ją śpiewa, to był Harry. Harry Styles brat Georga. Nic z tego nie rozumiem czyli brat Shelleya jest gwiazdą a on się do tego nie przyznaje. Przytłoczona dzisiejszym dniem położyłam się na kanapie i zakryłam twarz poduszką.
Ugh. Zycie jest popieprzone.


[Harry Styles]

Powstrzymałem ziewnięcie, próbując wydawać się choć troche zainteresowany tym co mówi mój nauczyciel histori. Dopiero pierwszy tydzień szkoły, a ja już odliczam dni do lata. Usłyszałem lekki kaszel obok mojego stolika. Zarkając, zauważyłem Arianę, która siedziała wyprostowana na krześle. Odgarneła niektóre sięgające jej do ramion czerwone włosy z zniechęconymi oczami i zarkając na nauczyciela podrzuciła na mój stolik złorzoną w kwadracik karteczkę. Mój wzrok utkwił w nauczycielu, obserwowałem go, aby upewnić się czy nie patrzy na mnie, powoli rozłożyłem liścik pod stolikiem i zacząłem czytać wyjątkowo nabazgrane litery napisane na nim: Trzymaj się od Arianny i Cher z daleka. Podrapałem nos i moje oczy zaczeły podróż przez całą klasę aż do samego tyłu i spoczeły na Georgu, moim kochanym braciszku. Patrzył się na mnie morderczym wzrokiem. Postanowiłem go wkurzyć. Przeniosłem wzrok na Grande i znacząco oblizałem usta. Niezbyt spodobało się to Shelleyowi, widziałem jak z nerwów zaciska pięści aż bieleją mu knykcie. Zasmiałem się pod nosem. Tak łatwo go wyprowadzić z równowagi. Biedak. Obróciłem karteczkę i na niezapisanej stronie nabazgrałem odpowiedź : Czerwonowłosa, ślicznotka z niej. Zmiąłem kartkę i zerkając czy nauczuciel nie patrzy podałem liścik przez niczego nie świadomą Grande. Kiedy mój braciszek odczytał wiadomość jeszcze bardziej poczerwieniał ze złości. Kolejny raz parsknąłem śmiechem, tym razem zostałem upomniany przez Wesley'a - naszego nauczyciela historii. - przeprosiłem go i rozłorzyłem się wygodniej na krześle. Połowa lekci mineła na ciągłym wpatrywaniu się w Arianę natomiast reszta na bazgraniu czegoś w zeszycie. Podniosłem sie zadowolony, kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę. Zebrałem moje rzeczy ze stolika i wrzuciłem do torby z adiddasa, którą przewiesiłem sobie przez ramię. Z uśmiechem na ustach zmierzyłem w kierunku drzwi. Za mną stała czerwonowłosa z Cher więc postanowiłem je przepuścić. Gestem reki wskazałem żeby szły pierwsze. Lloyd odczytując mój zamiar prychneła i szybkim krokiem wyszła z klasy a Grande podązyła za nią rumieniąc się. Słodka. Wyszedłem z klasy, zmierzałem w tym samym kierunku co one więc mialem piękny widok na ich tyłki. Wyszczerzylem się i kroczyłem tuż za nimi, dopóki nie przerwała mi Amber.
- Cześć słodki. - przywitała się ze mną po czym wpiła się w moje usta. Nie mialbym nic przeciwko gdyby właśnie nie przerwała mi wpatrywania się w dwa seksowne tyłki. Odsunąłem ją od siebie lekko i obdarzyłem zawadiackim uśmieszkiem.
- Dziś 14:00 schowek dozorcy. - wyszczerzyłem się do niej i ją ominąłem. Usłyszałem tylko za swoimi plecami jej pisk. Wywróciłem oczami i starałem się wyhaczyć w tłumie moje dwie panienki. Westchnąłem z irytacją gdyż nie mogłem ich znaleźć, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w kierunku sali biologicznej.
                                                                    ***
Wyszedłem ze szkoły zadowolony, zaliczyłem dziś szybki numerek z Amber w schowku. Ta dziewczyna potrafi człowieka rozruszać. Zaśmiałem się sam do siebie i ruszyłem w kierunku domu. Od kluczyłem drzwi do mieszkania, rodziców jeszcze nie było a mój braciszek wyszedł gdzieś na miasto. Zrzuciłem niedbale torbę na schody i poszedłem coś zjeść. Skonsumowałem resztki pizzy, które znalazłem w lodówce, popiłem to piwem i można powiedzieć że byłem najedzony. Rozwaliłem się na kanapie i oglądałem w tv do czasu aż nie dostałem wiadomości od mojego managera Austina, ze mam zjawić się za 20 minut w pobliskiej kawiarni. Leniwie zsunąłem moje ciało z wygodnej sofy, zarzuciłem na siebie skórzana kurtkę i trzaskając drzwiami wyszedłem z domu. Droga zajęła mi mniej niż 5 minut więc spokojnie mogłem usiąść i zamówić sobie kawę. Pogoda zza oknem była straszna, ciągle padało i nie zanosiło się na poprawę. Westchnąłem głośno i upiłem łyk gorącej macchiato. Była wyjątkowo smaczna ale nie miała porównania do kawy którą parzą w Londynie. Czasem się zastanawiam po co ja się w ogóle zgodziłem na ten pieprzny wyjazd do Bradford. Tak wiem, przeskrobałem sobie ale czy od razu musiałem wyjeżdżać z Londynu i zaczynać nowe życie w tej dziurze. Ugh. Zasrany Austin. Zniecierpliwiony patrzyłem na zegarek co chwilę. Już miałem wyjść kiedy w drzwiach kawiarni pojawił się zdyszany Austin.
- Już miałem wyjść. - warknąłem witając się z nim uściskiem dłoni. Mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił, usiadł na krześle i gestem ręki poprosił kelnerkę do naszego stolika.
- Macchiato z podwójną pianką. - Mój manager zamawiał sobie kawę, ja natomiast rozpraszałem młodą kelnerkę uroczym uśmiechem na co się zarumieniła. Oh jak ja kocham jak one to robią. Zaśmiałem się.
- Co ode mnie chciałeś ? Mogę już wracać do Londynu ? - zapytałem dokańczając kawę. Zawiesiłem swój wzrok na Austinie, oczekując odpowiedzi.
- Nie ma takiej opcji. Zostajesz w Bradford i to co najmniej przez kilka miesięcy. - powiedział stanowczo, odbierając kawę od kelnerki, która była mega seksowna.
- Przez kilka czego ? - wrzasnąłem wyrzucając ręce w górę. Westchnąłem poirytowany. Oni zabierają mi wolność osobistą.
- Kilka miesięcy. - powiedział literując słowo miesięcy. - I się uspokój. - Jak ja mam być spokojny, no jak ? Musze tkwić w tej zasranej dziurze bo wdałem się w kilka bójek i zarzywałem narkotyki. Czy to kurwa jakieś przestępstwo ? Mam już skończone 18 lat a nie moge się nawet dobrze zabawić.
- To co ode mnie chciałeś ? - Austin podniósł się wyżej na krzesełku i oparł łokciami na stoliku, palcem pokazując żebym się do niego przybliżył. Tak więc musiało być to coś bardzo ważnego, o czym nikt nie mógł się dowiedzieć. Pochyliłem się w jego stronę, zaciekawiony i kiwnąłem głową żeby kontynuował. - Przyjechałem tu.. - wierciłem się na krzesełku zniecierpliwiony. No niech w końcu zacznie. - Przyjechałem tu żeby.. - kontynuował. Powoli zaczyna mnie wnerwiać. - Przyjechałem tu żeby cię sprawdzić. - Parsknął śmiechem, przez co mnie opluł. Zmarszczyłem brwi poirytowany i nawet się nie żegnając wyszedłem z kawiarni. Dupek.
                                                                    ***
Ruszyłem w stronę parkietu, wyhaczając z tłumu piękne kobiety, które mogłyby mi dzisiaj potowarzyszyć. Mój wzrok zatrzymał się na wysokiej zgrabnej blondynce, która najwyraźniej dzisiejszą noc spędza sama. Mała poprawka spędzi ze mną. Pewnym krokiem ruszyłem w jej kierunku.
- Witam piękna. - przyłączyłem się do jej tańca, którego nie można sprecyzować.
- Hej. - uśmiechnęła się zawadiacko, i zaczęła wić się koło mojego krocza wprawiając mnie w zachwyt.
- Cóż taka piękna dama robi sama w tym klubie ? - zapytałem przyciągając ja do siebie, na co mruknęła mi do ucha.
- Koleżanka mnie olała i właśnie tańczy z jakimś gościem. - skinęła głową na niską rudą i jakiegoś blondyna, prawie uprawiających seks na środku parkietu.
- W takim razie czy mogę potowarzyszyć ci dzisiejszej nocy ?. - Dziewczyna zarumieniła się i skinęła lekko głową na znak, ze się zgadza. Uśmiechnąłem się do niej i przyciągnąłem ją jeszcze bliżej do siebie, tak że nawet kartka papieru by się pomiędzy nas nie zmieściła. Przetańczyłem z Sue - bo tak miała na imię - z piec piosenek. Zmęczeni usiedliśmy przy barze, zamówiłem nam pod drinku. Piliśmy alkohol co chwile wymieniając się śliną. Muszę przyznać, ze dziewczyna zna się na rzeczy, całowałem się z wieloma dziewczynami ale żadna z nich nie całowała mnie w taki sposób. Siedzieliśmy rozmawiając ze sobą od kilkunastu minut, dopóki nie przerwała nam koleżanka Sue która kazała się jej zbierać bo już jadą. Dziewczyna z niechęcią wstała z sofy i żegnając się ze mną wyszła z klubu. Wkurzony, ze nie miałem okazji jej przelecieć, wypiłem jeszcze kilka drinków i ruszyłem na parkiet. Tańczyłem z wieloma dziewczynami, które były bardzo zainteresowane moją osobą, ale z żadną z nich nie rozmawiałem. Lekko wstawiony wyszedłem z klubu i podążyłem do pobliskiego parku, usiadłem na jednej z ławek. Wpatrywałem się w rozgwieżdżone niebo popijając piwo, które kupiłem poprzednio przy barze. Zastanawiałem się nad sensem mojego życia, które kręciło się wokół imprez, dziewczyn i seksu. Z pewnością mi to odpowiadało, ale czy na dłuższą metę chce tak żyć ? W mojej głowie nie znalazłem na to odpowiedzi. Totalnie zalany podniosłem się z ławki i ruszyłem w kierunku domu. Mijając domy na mojej dzielnicy, przypomniałem sobie moje dzieciństwo. Jak razem z Georgem biegałem po ulicy i bawiłem się w ninja. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tych latach spędzonych z bratem, którego teraz serdecznie nienawidzę. Westchnąłem głęboko i szedłem dalej, światła na naszej ulicy już dawno pogasły, cóż się dziwić jest grubo po godzinie 02:00. To miasto już dawno poszło spać, nie to co Londyn. O tej godzinie zaczyna się tam życie. Wkurzony kopnąłem kamień i skręciłem w drogę na skróty do mojego domu. Przez całą drogę towarzyszyła mi cisza. Kiedy miałem skręcić na ostatnią prostą uniemożliwiła mi to broń wycelowana prosto w moją głowę.
- Znów się spotykamy panie Styles. - usłyszałem znajomy głos Chrisa.
Kurwa.

                                                                 ***
                                                         PRZEPRASZAM
Chciałabym was serdecznie przeprosić za to, że nie dodałam szybciej rozdziału, ale nie miałam jak ;/
Przepraszam również za wszystkie błędy jakie się tutaj pojawią. Dziękuje bardzo za wszystkie komentarze i wejścia. Jesteście kochani, tylko szkoda, ze jest was tak mało ;C
JEŻELI CZYTACIE TO PROSZE KOMENTUJCIE <3
Mam nadzieje, że spodoba się wam rozdział :) Mi się on nie podoba, w głowie wyobrażałam sobie go inaczej. Dziękuje Oli, że wytrzymuje ze mną i moim internetem  <3 Jesteś kochana :)
Następny rozdzial należy do Aleks spodziewajcie się go za niedługo <3
PAMIĘTAJCIE O ANKIECIE !!! <3
Much Love @aww_paulaaa


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Omomomom GRNIALLNE.!! Uwielbiam to a Harold tu jest taki...aw*_* tylko ten numerek z Amber...ble..xDD Podoba mi się to opowiadanie bardzo..❤ Czekam na,next skarby..:) x
@Dizo_Polish1D
+sorry, że anonim..:)

Anonimowy pisze...

Zajebiszcze opowiadanie. Może nie będzie to zbyt oryginalne, ale czekam na next. ♥
@USmile0927

Anonimowy pisze...

Dziewczyny, potraficie zainteresować czytelnika. Przeczytałam wszystkie wcześniejsze rozdziały jednym tchem... ;)
czekam na kolejne!!!
pozdrawiam :)

Followers