Opowiadanie o uczniach, zamieszkałych w Bradford – niewielkiej miejscowości w Anglii. Tak jak to bywa w szkolnym społeczeństwie: byli ci popularni i szare myszki; wysportowani i ścisłowcy; kujoni i piękne zdziry.

Zwyczajne, angielskie życie nastolatków: imprezy, alkohol, seks, narkotyki, kompromitacje, szkoła.

Jedna rzecz zmieniła Liceum.

Potem rodziny.

Miasto.

Ich.

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 1



Perspektywa Carli:
Obudził mnie dźwięk budzika , Podniosłam się z łóżka zaspana, wolnym tempem poczłapałam do łazienki aby wziąć zimny prysznic, ubrałam się  i zrobiłam lekki makijaż.    Zeszłam na dół, zjeść śniadanie. Moja kuchnia po śniadaniu wyglądała jakby przeszło w niej tornado. Musiałam to wszystko sama posprzątać, niestety tak to jest jak się mieszka samemu.
Po skończonej pracy musiałam sie przebrać, ponieważ myjąc naczynia sie pochlapałam, cała ja. Do pracy miałam  na 10:00,więc miałam  jeszcze godzinkę. Rozłożyłam sie na kanapie i włączyłam telewizor, na MTV właśnie leciał jakiś program o One Direction. Osobiście nic do nich nie miałam. Ładni nawet są.  Była 9:45 wyłączyłam TV i poszłam sie zbierać.  Założyłam bluzę i wzięłam aparat i byłam gotowa do wyjścia.
Do pracy miałam z 5 minut autem. Zamknęłam drzwi i wsiadłam do mojego autka (Jeep Compass).
Podjechałam pod agencję i skierowałam się prosto do gabinetu Madison mojej szefowej.
- Cześć, jakie masz dziś dla mnie zadanie? 
- Dziś na Harley Street ponoć Zayn Malik ma się spotkać z Perrie Edwards. Mam nadzieje ze się popiszesz i zrobisz świetne ujęcia.
- Oczywiście ze tak. To ja już lece. Do widzenia.
- Trzymaj się, Carla.
Wyszłam z gabinetu Madison, wkurzona. Kocham tę prace ale tej kobiety nienawidzę. Ciągle sie mnie czepia ze to zdjęcia niskiej jakości, ze mogłam z innej strony sie ustawić . Jak ona taka mądra to może niech ona sobie za tymi gwiazdkami pobiega.
Czekam na tego chłoptasia już chyba z dwie godziny, a go nadal nie ma. Siedzę skulona za żywopłotem, przed jakimś budynkiem do którego wstępu nie mam. Po dziesięciu minutach  panicz wychodzi z jakąś laską. Cyknęłam  im kilka fotek jak się obściskują, całują i jak chłopaczek klepie dziewczynę po tyłku o____O
Szłam za nimi może z 10 min. uważając aby się o coś nie potknąć albo w coś nie przywalić, niestety pech mnie prześladuje. Potknęłam się o chodnik . Spadając narobiłam niezłego huku. Chłopak do mnie podleciał i chciał pomóc. Podał mi reke i juz unosił mnie lekko ku górze ale gdy zobaczył ze mam aparat w rękach to mnie opuścił w taki sposób ze wylądowałam twarzą na chodniku ponownie.
Chłopak zaczął sie na mnie wydzierać. 
- Czy wy nie macie własnego życia? Czy  nie dacie mi wreszcie spokoju? – krzyczał.
- Odczep sie ode mnie taka moja praca.
- Oddawaj aparat!
- Nie. 
- Oddawaj!
- Mowie ze nie!!! - odkrzyknęłam i zaczęłam mu uciekać.
Niestety wpadłam na jakiegoś chłopaka. Pech chciał ze to jeden z tych przygłupów.
- Harry łap ją! - krzyczał Zayn. 
Loczkowaty nie załapał o co chodzi. wykorzystałam to i im uciekłam. Zayn i Harry który chyba ogarną w końcu o co chodzi biegli za mną chyba z dwie przecznice aż w końcu ich zgubiłam.
Wsiadłam do auta i odjechałam. 
Próbowałam dodzwonić sie do Caroline i jej o wszystkim powiedzieć ale nie odbierała. 
Wróciłam do domu, wrzuciłam zdjęcia na komputer i przesłałam do agencji. Po skończonej pracy udałam sie do łazienki nalałam wody do wanny i przesiedziałam tam chyba z godzinę jak nie dwie.
Rozmyślałam o wszystkim o mojej pracy którą kocham oraz o dzisiejszym dniu...a szczególnie o tych przygłupach.


Perspektywa Caroline:
Wybierając karierę modelki wiedziałam na co się piszę. Zostały mi przedstawione wszystkie zasady i obowiązki, jakich będę musiała przestrzegać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że moje niektóre fotografie będą gorsze, a inne nieco lepsze. Taki jest show-biznes – bezlitosny.
Oparłam się o wielki kamień; podparłam się ręką, a na swoją twarz przyodziałam maskę ukazującą tylko skupienie. Miałam na sobie krótkie szorty oraz stanik, na który założono mi prześwitującą bluzkę. Włosy miałam nagannie rozpuszczone.
- Niech ktoś jej powie, żeby ustawiła się dobrze, bo inaczej zwariuję! – usłyszałam męski głos, który opadał wręcz z sił.
Jęknęłam cicho i przymknęłam powieki, żeby tylko nie powiedzieć czegoś głupiego. Podeszła do mnie niska brunetka, która poinstruowała mnie jak odpowiednio się ustawić, uszczęśliwiając  w ten sposób fotografa.
Tak się właśnie składało, że Peter Hastings był jednym  z najbardziej wymagających fotografów w Anglii, więc współpraca z nim łatwa nie była, aczkolwiek po zdjęciach zrobionych przez niego mogłabym w końcu przenieść się na wyższy level swojej kariery, a nie ciągle pozować do kalendarzy.
Kazano mi ukazać większą część swoich nóg, a na twarzy uśmiech. Niechętnie na to przystałam i wykonałam zalecone mi polecenia.
Godzinę później mogłam uwolnić się już od tego tyrana i przebrać się w swojej mini garderobie, jaką był autobus, ponieważ musieliśmy przemieścić się aż nad klify, żeby był odpowiedni efekt zamierzonych zdjęć.
Zdjęłam to ubranie i założyłam na siebie czarne jeansy oraz białą, zwiewną bluzkę, która odkrywała moje ramiona. Na nogi szpilki, a włosy zostawiłam takie jakie są. Na oczy tylko okulary przeciwsłoneczne, a w rękę kluczyki od swojego samochodu oraz telefon komórkowy i portfel.
Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do swojego auta, które zakupiła mi moja matka:  BMW e46 w kolorze czarnym. Ten samochód był stworzony specjalnie dla mnie, ponieważ uwielbiałam szybką jazdę.
Weszłam do swojego samochodu i włożyłam kluczyk do stacyjki. Odpaliłam go i ruszyłam ulicą do swojego wspaniałego Londynu.
Jechałam dobre dwadzieścia minut, kiedy nagle zadzwonił mi telefon. Chwyciłam go z siedzenia, gdzie się znajdował i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła moja przyjaciółka Carla. Odebrałam, ale szybko też się rozłączyłam  i  spojrzałam na jezdnię, a tam stał chłopak na środku ulicy. Przycisnęłam pedał hamulcu i ledwo co wyhamowałam przed nim. Kiedy otworzyłam oczy spostrzegłam, że nikogo przed maską auta nie ma. Wystraszyłam się i szybko wybiegłam z pojazdu, w celu sprawdzenia, czy nic owemu osobnikowi się nie stało.
Z powodu, iż było to na przedmieściach, na szczęście nikt nie widział mojej drobnej nieuwagi.
Przykucnęłam przy chłopaku leżącym przed moim autem i przyjrzałam mu się uważnie. Na moje oko nic mu się nie stało, ale wolałam nie ryzykować.
- Jak ty chodzisz, kretynie!? Prawie bym cię zabiła! – krzyknęłam na niego z poważną miną.
Chłopak spojrzał na mnie z ziemi.
- Prawie mnie potrąciłaś i masz jeszcze czelność się na mnie wydzierać?! – odpyskował mi, co mnie lekko zdziwiło.
Powoli podniósł się z asfaltu i stanął przede mną wysoki szatyn o jasnych oczach w brązowych spodniach i białym T-Shirtcie w paski. Przyznam, że dość dziwny komplet.
- Dla twojej wiadomości: pojawiłeś się znikąd! – podniosłam swój głos, wpatrując się w jego oczy. Gdy przyłapałam się na tym, od razu spuściłam wzrok na torby, które upuściła moja niedoszła ofiara. Wokół nas leżały pomarańcze, marchewki i inne artykuły spożywcze.
- O, to teraz będziesz zrzucać winę na mnie? – uniósł brwi ku górze i westchnął cicho – Nie ważne. Idę stąd mam nadzieję, że wszystko będzie ze mną dobrze, bo w innym wypadku będę zmuszony powiadomić o tym policję.
Zaczął zbierać swoje zakupy, nawet nie zaszczyciwszy mnie spojrzeniem. Za pewne myślał, że go przeproszę, ponieważ boję się policjantów. Otóż, oni straszni mi nie są,  a ja im nieznana także nie.
- Niby jak byś mnie wtedy znalazł, co? – spytałam się go w dość chamski sposób.
- Wystarczyłby mi numer rejestracyjny twojego samochodu, geniuszu. – odpowiedział,  a ja uderzyłam się w głowę wnętrzem ręki i odwróciłam tyłem do chłopaka.
- Dobra – westchnęłam – Czego chcesz?
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Dlaczego myślisz, że czegoś chcę? – zaśmiał się, po czym stanął naprzeciwko mnie z wesołą miną. Widać było, że jest mu do śmiechu.
- Ponieważ zawsze taki koleś jak ty, czegoś oczekuje od osoby, która prawie by cię zabiła – powiedziałam, siląc się na normalny ton głosu.
- To nie znasz się na ludziach. – odwrócił się plecami do mnie i odszedł w stronę jednorodzinnego domku, który gdyby mógł to wygrałby nagrodę za wielkość.
Z dziwnym posmakiem wróciłam do swojego samochodu i usiadłam na siedzeniu, zapinając pas bezpieczeństwa.
- Będzie mi tu gadać, że na ludziach się nie znam. Też mi coś – odpaliłam silnik i ruszyłam przed siebie, aby po chwili wjechać do centrum miasta.


~***~

Życzę miłej lekturki. I mam nadzieję, że się podoba.
~ Alex. x

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jesteś świetna , dopiero zaczynam czytać twojego bloga , a już nie mogę się oderwać ! ♥

Unknown pisze...

zajebisty rozdział.!

Followers