Perspektywa
Caroline:
Pomysł Carli, co do mieszkania w jej domu wraz z
tymi niewyżytymi potworami, zwanymi potencjalnie One Direction, nie był spełnieniem moich marzeń. Może i Vive
jest ich fotografem, ale do jasnej cholery – dlaczego oni przyszli do niej po
niespełna dniowej znajomości? To jest nieprofesjonalne.
Byłam zmuszona do dzielenia z nimi łazienki, salonu,
kuchni, ogrodu oraz powietrza. Chociaż… to ostatnie to raczej przymus, bo gdzie
bym nie wyjechała, to i tak w pewien sposób oddychamy nim wspólnie. A Carla
pożałuje jeszcze tego, że kazała mi z nią zamieszkać. Niech tylko coś wymyślę,
a nawet własny ojciec jej nie pozna!
- Pierwszy! – oznajmił wesoło Louis, wpychając mi
się do łazienki.
Zamknął za sobą drzwi.
- Tomlinson! – wydarłam się na cały dom – Ty
cholerny lalusiu! Wypad stamtąd… - zaczęłam walić pięścią w białe drzwi od
łazienki.
Mimo tego, że mieszkam z tymi małpami, nie
przestałam ich nienawidzić. Ten incydent w kawiarence, dzięki któremu mój nos
na tym ucierpiał, wcale nie wyleciał mi z głowy. Może i jestem prosta i wredna,
ale ta piątka patafianów zostanie ukarana za swoje czyny. Muszę tylko pomyśleć
nad tym, żeby ich karę połączyć z Carlą. Wtedy upiecze się dwie pieczenie na
jednym ogniu.
Stałam przed łazienką, z zegarkiem na ręku i
wpatrywałam się w niego z nadzieją, że zdążę przed jedenastą wybrać się do
swojego menadżera, ale to chyba jest do nie zrobienia.
Po trzech minutach czekania – zrezygnowałam, mając
nadzieję, że druga łazienka będzie wolna, więc skierowałam się na parter, gdzie
się znajdowała. W korytarzu minęłam idealnie uczesanego Zayna w czarnych
spodniach i ciemnej koszulce z napisem „NIRVANA”.
- Łazienkę okupuje Nialler – usłyszałam za sobą. Aż
się we mnie zagotowało.
- Rany, co wy macie z tymi kiblami?! – wydarłam się
na niego, jednak jego sylwetka zniknęła już w pokoju Harry’ego.
Nieźle już wkurzona, stanęłam przed drzwiami drugiej
łazienki i zapukałam w drzwi, po czym zaczekałam na reakcję blondasa. Otworzył
mi, ubrany w same spodnie dresowe, a na ramionach miał tylko biały ręcznik,
którym pocierał swoje mokre włosy. Spojrzał nam nie z delikatnym uśmiechem i
zmierzył mnie wzrokiem.
- Jestem już spóźniona i potrzebuję prysznica, a
moje włosy szamponu – uniosłam kosmyki, aby mu pokazać – Więc bierz tę swoją
Irlandzką dupę i sprawdź, czy nie ma cię gdzieś indziej… - wykrzyczałam mu w
twarz.
- Wystarczyło poprosić – wyminął mnie, puszczając
oczko.
Myślałam, że będzie się ze mną wykłócał. Ba! Nawet
byłam do tego przygotowana. Jednak jego reakcja mnie zdziwiła. Nie powiem, że
nie.
Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam drzwi na klucz.
Lustro było zaparowane od gorącej wody z prysznica, więc musiałam przetrzeć je
ręcznikiem. Gdy to zrobiłam, prawie odskoczyłam do tyłu, widząc dziewczynę
w odbiciu; każdy kosmyk z osobna jej włosów
wywinął się w inną stronę, a pod oczami miała ciemne wory. Na dodatek złego
miała na sobie szare dresy oraz przylegającą do ciała bokserkę i potarganą
koszulką, pobrudzoną tuszem i czymś tam jeszcze.
Dziwiłam się, że żaden z chłopaków nie rzucił w moją
stronę zbędnych zgryzów. Trzeba to chyba gdzieś zapisać, bo może się już nie
powtórzyć.
Umyłam włosy i wzięłam ciepły prysznic. Następnie je
wysuszyłam i spięłam w warkocza. Pomalowałam usta pielęgnującą pomadką.
Przebrana w czerwone szorty i czarną, zwiewną bluzkę ze śmiesznymi buźkami
(swoją drogą, dostałam ją od Carli na urodziny w zeszłym roku), uśmiechnęłam
się delikatnie, widząc poprawę w swoim wyglądzie. Na nogi założyłam białe
Conversy i wyszłam z łazienki, kierując się do kuchni, skąd dochodziły dziwne
dźwięki; śmiechy i krzyki.
Gdy weszłam do jasnego pomieszczenia, moim oczom
ukazał się Harry, który w dość kontrowersyjny (i dwuznaczny) sposób próbował
wymusić na Carli oddanie mu ostatniej pomarańczy. Lokowaty osiemnastolatek był
ubrany w same bokserki w koty różnego koloru (?!). Vive zawzięcie trzymała
owoc, a Styles obejmował ją w ramionach, co widocznie nie spodobało się
czerwono-włosej, bo posłała mi wściekłe spojrzenie.
- Uważaj Carls, bo Zayn zazdrosny się zrobi. –
posłałam jej ciepły (udawany) uśmiech i podeszłam do lodówki, wyciągając z niej
jogurt truskawkowy, po czym podeszłam do szafki i wzięłam płatki kukurydziane
oraz żółtą miseczkę. Łyżkę z szuflady.
Usiadłam przy stole, mieszczącym się przy oknie i
zmieszałam płatki z jogurtem w jednym naczyniu. Czułam na sobie wzrok
przyjaciółki oraz tego dziwaka.
- O czym ty mówisz? – spojrzał na mnie wyczekująco
chłopak.
Moja zemsta za mieszkanie z tymi przygłupami powoli
zaczyna nabierać barwy. W mojej głowie zaczął kiełkować plan, warty poświęceń.
Wzruszyłam tylko ramionami. Harry przeniósł swój
wzrok na Carlę, która natomiast posłała mi wściekłe spojrzenie, znowu.
- A właśnie!
– przypomniałam sobie – Dzisiaj jest sobota, więc obowiązkowy wypad do klubu.
Nie zapomnij, Vive. – powiedziałam, po czym wzięłam swoje śniadanie i
skierowałam się do salonu.
Usiadłam na sofie i włączyłam telewizor. Akurat
leciała jakaś amerykańska komedia. Chyba „American
Pie”, więc wciągnęłam się w fabułę, pochłaniając swoje śniadanie.
- Powiadasz, że idziecie do klubu… - zaczął Styles,
siadając obok mnie i wpatrując się we mnie z jakąś nadzieją. Nawet nie
wiedziałam kiedy tutaj usiadł.
- Nie. – odpowiedziałam – I na twoje kolejne pytanie
odpowiadam tak samo: nie.
- Nawet nie wiesz, o co zapytać się chciałem! –
oburzył się wokalista.
Posłałam mu lekceważące spojrzenie.
- No to pytaj, geniuszu – westchnęłam cicho.
- Możemy iść z wami do klubu? – wyrzucił z siebie to
pytanie w tym samym momencie, kiedy przechodzili obok nas Louis z Niallem, co
oczywiście przykuło uwagę tego pierwszego.
- Kto idzie do klubu? – wypalił Tomlinson
spoglądając to na mnie, to na Harry’ego.
- Na pewno nie wy – odparłam krótko.
W progu stanęła uśmiechnięta Carla. O nie. Ta mina
nie wróży niczego dobrego.
- Jeśli chcecie, to możecie iść z nami – zaproponowała
– Towarzystwo nam się przyda.
Carlo Vive, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, ale
ten pomysł jest okropny. Zepsują nam tylko zabawę!
- Świetnie! – krzyknął Styles z Tommo i przybili
sobie piątki. Za to Niall uśmiechnął się tylko pod nosem, po czym zniknął w
kuchni. Czerwono-włosa podeszła do mnie i poklepała po ramieniu.
- Trzeba było nie zaczynać. – odparła i poszła do
swojego pokoju.
Zasada numer jeden: nie walcz z przyjaciółmi, bo ci
znają twoje słabe strony i cię zniszczą. Po jednym punkcie dla mnie i Carls.
Remis. Mała rywalizacja – to zawsze jakaś zabawa.
*
Nadeszła godzina dziewiętnasta, więc każdy zaczął
przygotowywać się od wyjścia. Spotkanie z moim menadżerem nie wypaliło, bo ten
nie miał czasu. Jakieś tam sprawy rodzinne.
Przez cały dzień przenosiłam się z kąta do kąta,
ponieważ wszyscy mi przeszkadzali. Parę razy rozmawiałam z Carlą, bez żadnego
celu zemsty. Obgadywałyśmy ubiór chłopaków i przyrzekłyśmy sobie, że będziemy
musiały współpracować, co do planu na zemsty na One Direction.
Tym razem, łazienkę zajęłam jako pierwsza i zrobiłam
sobie makijaż; tusz do rzęs, kredka do oczu oraz morelowy błyszczyk. Włosy
wyprostowałam, a nogi posmarowałam balsamem. Następnie założyłam na siebie,
swoją czarną, krótką, bo aż do połowy ud (no, może jeszcze troszkę krótszą),
sukienkę z cieniutkimi ramiączkami. Oczywiście była dopasowana do mojej
szczupłej sylwetki. Skromność, nie ma co! Na nogi założyłam wysokie szpilki, a
uszy przyozdobiłam złotymi kolczykami. Podobnie było w przypadku bransoletek na
rękach i jednej na nodze.
Gotowa, otworzyłam drzwi od łazienki i usłyszałam
jęk. Rozejrzałam się po korytarzu, jednak nikogo nie zauważyłam. Dopiero po
kilku sekundach załapałam, że moją ofiarą był Horan. Chłopak siedział na
podłodze i trzymał się za głowę. Gdy mnie zobaczył, otworzył szeroko oczy ze
zdumienia i uśmiechnął się delikatnie.
- Uważaj jak łazisz – warknęłam do niego.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział to w tym samym
momencie, kiedy ja powiedziałam swoje zdanie. Zrobiło się dziwnie…
- Nie potrzebuję komplementów z twoich ust. –
odparłam, już mniej jadowicie i wyminęłam go, kierując się do przedpokoju,
gdzie była już moja przyjaciółka i Liam ze swoją dziewczyną, z tego, co
pamiętałam to miała na imię Danielle i była urocza.
Perspektywa Carli
:
Dzisiaj aby dostać sie do łazienki trzeba było wstać
o siódmej rano. Nie żeby coś, ale dla mnie to jeszcze jest noc. Ci, co wstali
około siódmej, mieli dużo szczęścia. Liam i Zayn spokojnie mogli się wykąpać
bez przepychanek. Ja musiałam się trochę namęczyć z Hazzą, ale w końcu jestem
wykąpana. Caro niech się teraz męczy z Louisem i Niallem.
Gdy
dziewczyna się już ogarnęła, zeszła na dół i już na wejściu zaczęła mi
dopiekać. I tak przez resztę dnia. Nie
mogłam już tego znieść. W końcu, gdy wspomniała o wyjściu do klubu miałam
szansą się odegrać. Zaproponowałam chłopakom, żeby wyszli z nami. W sumie samej
mi się to nie uśmiechało, żeby się z nimi bawić, ale czego się nie robi, aby ją
wkurzyć.
Dziewczyna była na mnie zła cały dzień. Nie dziwie
się jej, ale mogła nie zaczynać. Około dziewiętnastej zaczęłam się zbierać. Na
szczęście Louis zwolnił łazienkę. Wykąpałam się. Niestety zapomniałam, ze
ubrania zostawiłam w moim pokoju. Stwierdziłam, ze i tak nikt nie zauważy jak
się wymknę w samym ręczniku. Mój pokój
znajduje się trzy metry od łazienki. Jednak się jak zwykle przeliczyłam. Pech
mnie zawsze dopadnie. Będąc metr od mojego pokoju natknęłam się na Hazze. Nie
no znowu on? Za jakie grzechy? Chłopak zastawił mi drogę.
- Przepuść mnie - warknęłam na niego.
- A co za to dostane? - wyszczerzył się, nie
spuszczając ze mnie wzroku.
- Hymmm niech pomyśle? - zaczęłam udawać, że to
robię - Nic. Złaź mi z drogi! – krzyknęłam.
Niestety, nie był to dobry pomysł, bo zza drzwi
wychylił się Zayn. Gdy zobaczył, ze jestem w samym ręczniku tylko zagwizdał.
Dość tego, wkurzyłam się. Nadepnęłam Harry’emu na nogę i weszłam do swojego
pokoju. Usłyszałam tylko głośny jęk lokowatego i śmiech Zayna. Nic sobie z tego
nie zrobiłam. Chciał się przedrzeźniać to teraz ma.
Ubrałam się w turkusową sukienkę przed kolano. Do
niej założyłam moje kochane szpilki i zarzuciłam marynarkę. Włosy podkręciłam i
opuściłam luźno na ramiona. Oczy podkreśliłam eyelainerem, rzęsy wytuszowałam i
byłam gotowa. Zeszłam na dół. Wszystkie oczy spojrzały w moim kierunku. Chyba
na mnie czekali. Oj tam, trudno.
- Świetnie wyglądasz - powiedział Malik z wielkim
bananem na jego zacnym ryjku.
Obdarzyłam go jedynie lekkim uśmiechem. Wszyscy byli
już ogarnięci, więc mogliśmy wychodzić. Jechaliśmy na dwa auta. Ja, Caroline,
Niall, Lou i Zayn jechaliśmy jednym, a Liam z Danielle i Harrym drugim.
Z tego, co zauważyłam, Styles trzyma się ode mnie z
daleka. I niech tak pozostanie. Jak tylko wejdziemy do klubu, uciekam jak
najdalej od tych dziwaków.
Pod klub dojechaliśmy około dwudziestej trzydzieści.
Weszliśmy bez zbędnych komplikacji. Mnie i Caro ochroniarze już tutaj dobrze
znają. Jesteśmy w tym miejscu co sobotę. Chłopaki też nie mieli problemów, jako
że są w zespole One Direction każdy ich kojarzy.
Liam, Dan i Hazza, jako ze przyjechali szybciej niż
my zajęli nam stolik i zamówili drinki. Rozsiedliśmy się i chwile gadaliśmy
popijając "soczki".
Caro ciągle mi dopiekała.
- Harry co tak siedzisz bezczynnie? Bierz Carl i
idźcie się bawić gołąbeczki - szczerzyła się.
Nie bawiło mnie to. Wkurzona wstałam i poszłam
tańczyć z dala od naszego stolika. Chwile pobujałam sie w objęciach jakiegoś
mega ciacha, po czym usiadłam koło baru. Barman nalał mi kilka kolejek. Byłam
lekko wstawiona, ale kojarzyłam, co sie dzieje. Zobaczyłam piorących się
chłopaków którzy niszczyli wszystko co spotkali na swojej drodze.
Po chwili skojarzyłam, ze to Zayn i Hazza. Podbiegam
do nich i próbowałam ich rozdzielić, tak samo jak i Tommo z Sunlight. Nic to
jednak nie dawało. Ochrona się zainteresowała tym zajściem i wezwała policje. Nie no, kurwa tego
jeszcze nie grali, żeby mnie musiała policja z klubu zabierać. Rozumiem tych
dwóch debili tak, ale z jakiej racji mnie, Caroline i Louisa?
Funkcjonariusze zabrali nas jednym samochodem, w
którym cisnęliśmy się na tylnich siedzeniach. Od Malika i Stylesa zajeżdżało
alkoholem, to jedyne, co mogłam stwierdzić na sto procent.
Na komendzie było niemiło, bo oczywiście chłopcy się
rzucali, więc trafiliśmy do celi. Nie no świetnie jeszcze w więzieniu nie
siedziałam.
- I co wy debile narobiliście? - krzyknęła na
wejściu wkurzona Caro – Pojebało was już całkowicie!?
Chłopaki nic nie odpowiedzieli na krzyki dziewczyny.
Postanowiłam, ze ja spróbuje.
- O co wam poszło do cholery? – zwróciłam się do
mulata i Lokowatego.
Chłopaki się lekko zmieszali, nie wiedzieli, co
powiedzieć. Hazza chciał coś z siebie wykrztusić, ale przerwał mu policjant,
który chciał zabrać mnie, Lou i Caro na zeznania. W końcu zbawienie, wypuszczą
nas a oni niech sobie tutaj siedzą.
Pierwszy został zawołany Lou. Siedziałyśmy z
Sunlight na korytarzu. Pilnował nas jakiś gościu. Czułam się jak jakiś
przestępca.
- To wszystko twoja wina, Vive! - krzyknęła na mnie
blondyna, zakładając ręce na piersi.
- Że niby co? Moja? Z jakiej racji? - wkurzyłam się.
Dlaczego zawsze ja jestem podejrzana o najgorsze rzeczy?
- Ty ich chciałaś wziąć na tą imprezę, bo
towarzystwo ci się zachciało. – wytknęła mi.
- Aa, to teraz moja wina? – zdenerwowałam się - Było
nie zaczynać!
Uciszył nas ten goryl. Przeraziłam się. Byłam zła na
dziewczynę. Obwiniała mnie za to, ze oni sie pobili, nie no świetnie. Po
dziesięciu minutach zawołali moją towarzyszkę. Następnie przyszła kolej
na mnie.
W małym pomieszczeniu było ciemno; świeciła się
tylko jedna lampka, a przy biurku stał łysy policjant. Usiadłam na wolnym
krześle i spojrzałam na niego z niechęcią.
- Zna pani tych mężczyzn? - pokazał mi zdjęcie Zayna
i Hazzy.
- Niestety ale znam – odpowiedziałam, wzdychając.
- Czy wie pani, co było powodem bójki? – kolejne głupie
pytanie. A co ja jestem? Jasnowidz jakiś?!
- Nie. Niestety, nie wiem. – odparłam siląc się na
spokojny ton głosu.
- Ale wie pani, ze za składanie fałszywych zeznań
jest odpowiedzialność karna. – poinformował mnie łysy, jak już zauważyłam
cholernie upierdliwy, policjant.
- Tak, wiem, ale naprawdę nie mam pojęcia, co było
powodem ich bójki. – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Przyczyniła się pani w jakiś sposób do
rozboju w klubie? – zaraz go wezmę uduszę.
Pokiwałam przecząco głową i zmarszczyłam czoło,
słysząc jego kolejne słowa.
- My mamy inne informacje - powiedział głośnym tonem.
- Do niczego sie nie przyczyniłam - powiedziałam wkurzona.
I że niby będzie on mi zarzucał, ze ja tam coś rozwaliłam? Co to, to nie!
I że niby będzie on mi zarzucał, ze ja tam coś rozwaliłam? Co to, to nie!
- Rozbiła pani butelkę wódki. - powiedział
groźnie.
Wow, też mi
przewinienie.
- Nic takiego - wyparłam się, bo to nie była prawda.
- Mamy to na nagraniu - pokazał mi nagranie z
monitoringu, w którym przez przypadek, gdy rozdzielałam chłopaków strąciłam
butelkę wódki.
Wkurzyłam się. Facet zadawał mi jeszcze kilka pytań, na które
mu nie odpowiedziałam. Zawołał tego
goryla, co mnie pilnował i kazał zaprowadzić do celi. Tego już za wiele. Jak
tylko zamknęli za mną cele rzuciłam się na Harry’ego z pretensjami.
- Natychmiast masz mi powiedzieć, o co chodzi! –
pogroziłam mu palcem.
Chłopak się mnie przeraził i powiedział o co chodziło.
Chłopak się mnie przeraził i powiedział o co chodziło.
~***~
Po mojej zaciętej walce z Lordem Internetem i Ser
Laptopem. Mamy piąty rozdział <3 Wiem pojebana jestem ale was Kocham
<3
~ Paula
W rzeczywistości,
uważam, że schrzaniłam persp. Caroline, a Carla wyszła Pauli zajebiście. IT’S
MY OPINION! + Uwielbiam Tekst Pauli powyżej. Ser Laptop i Lord Internet! Mwahhaah
xd
~ Alex
7 komentarzy:
- Rozbiła pani butelkę wódki. - powiedział groźnie.
Wow, też mi przewinienie.
HAHHAHAHA PADŁAM NAPRAWDĘ XD Rozdział świetny x
Boskie !!!!!!!! :D :D:D:D
myślałam z Caroline będzie z Harrym a on chyba teraz do Carli zarywa...
już się nie mogę następnego doczekać :*
Genialne !!!!!! xD
Świetny blog! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^^ mam nadzieję, że poinformujecie mnie o tym na tt @nicolettam13 :) zapraszam do mnie: http://your-action-speak-louder.blogspot.com/ :**
świetny blog ! czekam na następny rozdział <3
świetny rozdział ;p
Widać, że nienawiść do chłopaków kwitnie XD Oj chyba między Caroline a Niallem??? Biedny Irlandczyk dostał w głowę :( Mam nadzieję, że nic mu się nie stało ;p
U mnie pojawił się nowy rozdział :)
Zapraszam ;p
http://and-little-things-1d.blogspot.com/
aww..^^
Prześlij komentarz