Opowiadanie o uczniach, zamieszkałych w Bradford – niewielkiej miejscowości w Anglii. Tak jak to bywa w szkolnym społeczeństwie: byli ci popularni i szare myszki; wysportowani i ścisłowcy; kujoni i piękne zdziry.

Zwyczajne, angielskie życie nastolatków: imprezy, alkohol, seks, narkotyki, kompromitacje, szkoła.

Jedna rzecz zmieniła Liceum.

Potem rodziny.

Miasto.

Ich.

czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 5



Perspektywa Caroline:
Pomysł Carli, co do mieszkania w jej domu wraz z tymi niewyżytymi potworami, zwanymi potencjalnie One Direction,  nie był spełnieniem moich marzeń. Może i Vive jest ich fotografem, ale do jasnej cholery – dlaczego oni przyszli do niej po niespełna dniowej znajomości? To jest nieprofesjonalne.

Byłam zmuszona do dzielenia z nimi łazienki, salonu, kuchni, ogrodu oraz powietrza. Chociaż… to ostatnie to raczej przymus, bo gdzie bym nie wyjechała, to i tak w pewien sposób oddychamy nim wspólnie. A Carla pożałuje jeszcze tego, że kazała mi z nią zamieszkać. Niech tylko coś wymyślę, a nawet własny ojciec jej nie pozna!
- Pierwszy! – oznajmił wesoło Louis, wpychając mi się do łazienki.
Zamknął za sobą drzwi.
- Tomlinson! – wydarłam się na cały dom – Ty cholerny lalusiu! Wypad stamtąd… - zaczęłam walić pięścią w białe drzwi od łazienki.
Mimo tego, że mieszkam z tymi małpami, nie przestałam ich nienawidzić. Ten incydent w kawiarence, dzięki któremu mój nos na tym ucierpiał, wcale nie wyleciał mi z głowy. Może i jestem prosta i wredna, ale ta piątka patafianów zostanie ukarana za swoje czyny. Muszę tylko pomyśleć nad tym, żeby ich karę połączyć z Carlą. Wtedy upiecze się dwie pieczenie na jednym ogniu.
Stałam przed łazienką, z zegarkiem na ręku i wpatrywałam się w niego z nadzieją, że zdążę przed jedenastą wybrać się do swojego menadżera, ale to chyba jest do nie zrobienia.

Po trzech minutach czekania – zrezygnowałam, mając nadzieję, że druga łazienka będzie wolna, więc skierowałam się na parter, gdzie się znajdowała. W korytarzu minęłam idealnie uczesanego Zayna w czarnych spodniach i ciemnej koszulce z napisem „NIRVANA”.

- Łazienkę okupuje Nialler – usłyszałam za sobą. Aż się we mnie zagotowało.
- Rany, co wy macie z tymi kiblami?! – wydarłam się na niego, jednak jego sylwetka zniknęła już w pokoju Harry’ego.

Nieźle już wkurzona, stanęłam przed drzwiami drugiej łazienki i zapukałam w drzwi, po czym zaczekałam na reakcję blondasa. Otworzył mi, ubrany w same spodnie dresowe, a na ramionach miał tylko biały ręcznik, którym pocierał swoje mokre włosy. Spojrzał nam nie z delikatnym uśmiechem i zmierzył mnie wzrokiem.

- Jestem już spóźniona i potrzebuję prysznica, a moje włosy szamponu – uniosłam kosmyki, aby mu pokazać – Więc bierz tę swoją Irlandzką dupę i sprawdź, czy nie ma cię gdzieś indziej… - wykrzyczałam mu w twarz.
- Wystarczyło poprosić – wyminął mnie, puszczając oczko.

Myślałam, że będzie się ze mną wykłócał. Ba! Nawet byłam do tego przygotowana. Jednak jego reakcja mnie zdziwiła. Nie powiem, że nie.
Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam drzwi na klucz. Lustro było zaparowane od gorącej wody z prysznica, więc musiałam przetrzeć je ręcznikiem. Gdy to zrobiłam, prawie odskoczyłam do tyłu, widząc dziewczynę w  odbiciu; każdy kosmyk z osobna jej włosów wywinął się w inną stronę, a pod oczami miała ciemne wory. Na dodatek złego miała na sobie szare dresy oraz przylegającą do ciała bokserkę i potarganą koszulką, pobrudzoną tuszem i czymś tam jeszcze.

Dziwiłam się, że żaden z chłopaków nie rzucił w moją stronę zbędnych zgryzów. Trzeba to chyba gdzieś zapisać, bo może się już nie powtórzyć.

Umyłam włosy i wzięłam ciepły prysznic. Następnie je wysuszyłam i spięłam w warkocza. Pomalowałam usta pielęgnującą pomadką. Przebrana w czerwone szorty i czarną, zwiewną bluzkę ze śmiesznymi buźkami (swoją drogą, dostałam ją od Carli na urodziny w zeszłym roku), uśmiechnęłam się delikatnie, widząc poprawę w swoim wyglądzie. Na nogi założyłam białe Conversy i wyszłam z łazienki, kierując się do kuchni, skąd dochodziły dziwne dźwięki;  śmiechy i krzyki.

Gdy weszłam do jasnego pomieszczenia, moim oczom ukazał się Harry, który w dość kontrowersyjny (i dwuznaczny) sposób próbował wymusić na Carli oddanie mu ostatniej pomarańczy. Lokowaty osiemnastolatek był ubrany w same bokserki w koty różnego koloru (?!). Vive zawzięcie trzymała owoc, a Styles obejmował ją w ramionach, co widocznie nie spodobało się czerwono-włosej, bo posłała mi wściekłe spojrzenie.
- Uważaj Carls, bo Zayn zazdrosny się zrobi. – posłałam jej ciepły (udawany) uśmiech i podeszłam do lodówki, wyciągając z niej jogurt truskawkowy, po czym podeszłam do szafki i wzięłam płatki kukurydziane oraz żółtą miseczkę. Łyżkę z szuflady.

Usiadłam przy stole, mieszczącym się przy oknie i zmieszałam płatki z jogurtem w jednym naczyniu. Czułam na sobie wzrok przyjaciółki oraz tego dziwaka.

- O czym ty mówisz? – spojrzał na mnie wyczekująco chłopak.

Moja zemsta za mieszkanie z tymi przygłupami powoli zaczyna nabierać barwy. W mojej głowie zaczął kiełkować plan, warty poświęceń.

Wzruszyłam tylko ramionami. Harry przeniósł swój wzrok na Carlę, która natomiast posłała mi wściekłe spojrzenie, znowu.

-  A właśnie! – przypomniałam sobie – Dzisiaj jest sobota, więc obowiązkowy wypad do klubu. Nie zapomnij, Vive. – powiedziałam, po czym wzięłam swoje śniadanie i skierowałam się do salonu.

Usiadłam na sofie i włączyłam telewizor. Akurat leciała jakaś amerykańska komedia. Chyba „American Pie”, więc wciągnęłam się w fabułę, pochłaniając swoje śniadanie.

- Powiadasz, że idziecie do klubu… - zaczął Styles, siadając obok mnie i wpatrując się we mnie z jakąś nadzieją. Nawet nie wiedziałam kiedy tutaj usiadł.
- Nie. – odpowiedziałam – I na twoje kolejne pytanie odpowiadam tak samo: nie.
- Nawet nie wiesz, o co zapytać się chciałem! – oburzył się wokalista.
Posłałam mu lekceważące spojrzenie.
- No to pytaj, geniuszu – westchnęłam cicho.
- Możemy iść z wami do klubu? – wyrzucił z siebie to pytanie w tym samym momencie, kiedy przechodzili obok nas Louis z Niallem, co oczywiście przykuło uwagę tego pierwszego.
- Kto idzie do klubu? – wypalił Tomlinson spoglądając to na mnie, to na Harry’ego.
- Na pewno nie wy – odparłam krótko.
W progu stanęła uśmiechnięta Carla. O nie. Ta mina nie wróży niczego dobrego.
- Jeśli chcecie, to możecie iść z nami – zaproponowała – Towarzystwo nam się przyda.
Carlo Vive, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, ale ten pomysł jest okropny. Zepsują nam tylko zabawę!
- Świetnie! – krzyknął Styles z Tommo i przybili sobie piątki. Za to Niall uśmiechnął się tylko pod nosem, po czym zniknął w kuchni. Czerwono-włosa podeszła do mnie i poklepała po ramieniu.
- Trzeba było nie zaczynać. – odparła i poszła do swojego pokoju.

Zasada numer jeden: nie walcz z przyjaciółmi, bo ci znają twoje słabe strony i cię zniszczą. Po jednym punkcie dla mnie i Carls. Remis. Mała rywalizacja – to zawsze jakaś zabawa.

*

Nadeszła godzina dziewiętnasta, więc każdy zaczął przygotowywać się od wyjścia. Spotkanie z moim menadżerem nie wypaliło, bo ten nie miał czasu. Jakieś tam sprawy rodzinne.
Przez cały dzień przenosiłam się z kąta do kąta, ponieważ wszyscy mi przeszkadzali. Parę razy rozmawiałam z Carlą, bez żadnego celu zemsty. Obgadywałyśmy ubiór chłopaków i przyrzekłyśmy sobie, że będziemy musiały współpracować, co do planu na zemsty na One Direction.
Tym razem, łazienkę zajęłam jako pierwsza i zrobiłam sobie makijaż; tusz do rzęs, kredka do oczu oraz morelowy błyszczyk. Włosy wyprostowałam, a nogi posmarowałam balsamem. Następnie założyłam na siebie, swoją czarną, krótką, bo aż do połowy ud (no, może jeszcze troszkę krótszą), sukienkę z cieniutkimi ramiączkami. Oczywiście była dopasowana do mojej szczupłej sylwetki. Skromność, nie ma co! Na nogi założyłam wysokie szpilki, a uszy przyozdobiłam złotymi kolczykami. Podobnie było w przypadku bransoletek na rękach i jednej na nodze.

Gotowa, otworzyłam drzwi od łazienki i usłyszałam jęk. Rozejrzałam się po korytarzu, jednak nikogo nie zauważyłam. Dopiero po kilku sekundach załapałam, że moją ofiarą był Horan. Chłopak siedział na podłodze i trzymał się za głowę. Gdy mnie zobaczył, otworzył szeroko oczy ze zdumienia i uśmiechnął się delikatnie.
- Uważaj jak łazisz – warknęłam do niego.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział to w tym samym momencie, kiedy ja powiedziałam swoje zdanie. Zrobiło się dziwnie…

- Nie potrzebuję komplementów z twoich ust. – odparłam, już mniej jadowicie i wyminęłam go, kierując się do przedpokoju, gdzie była już moja przyjaciółka i Liam ze swoją dziewczyną, z tego, co pamiętałam to miała na imię Danielle i była urocza.



Perspektywa Carli :

Dzisiaj aby dostać sie do łazienki trzeba było wstać o siódmej rano. Nie żeby coś, ale dla mnie to jeszcze jest noc. Ci, co wstali około siódmej, mieli dużo szczęścia. Liam i Zayn spokojnie mogli się wykąpać bez przepychanek. Ja musiałam się trochę namęczyć z Hazzą, ale w końcu jestem wykąpana. Caro niech się teraz męczy z Louisem i Niallem.
 Gdy dziewczyna się już ogarnęła, zeszła na dół i już na wejściu zaczęła mi dopiekać.  I tak przez resztę dnia. Nie mogłam już tego znieść. W końcu, gdy wspomniała o wyjściu do klubu miałam szansą się odegrać. Zaproponowałam chłopakom, żeby wyszli z nami. W sumie samej mi się to nie uśmiechało, żeby się z nimi bawić, ale czego się nie robi, aby ją wkurzyć.
Dziewczyna była na mnie zła cały dzień. Nie dziwie się jej, ale mogła nie zaczynać. Około dziewiętnastej zaczęłam się zbierać. Na szczęście Louis zwolnił łazienkę. Wykąpałam się. Niestety zapomniałam, ze ubrania zostawiłam w moim pokoju. Stwierdziłam, ze i tak nikt nie zauważy jak się wymknę w samym ręczniku.  Mój pokój znajduje się trzy metry od łazienki. Jednak się jak zwykle przeliczyłam. Pech mnie zawsze dopadnie. Będąc metr od mojego pokoju natknęłam się na Hazze. Nie no znowu on? Za jakie grzechy? Chłopak zastawił mi drogę.

- Przepuść mnie - warknęłam na niego.
- A co za to dostane? - wyszczerzył się, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Hymmm niech pomyśle? - zaczęłam udawać, że to robię - Nic. Złaź mi z drogi! – krzyknęłam.
Niestety, nie był to dobry pomysł, bo zza drzwi wychylił się Zayn. Gdy zobaczył, ze jestem w samym ręczniku tylko zagwizdał. Dość tego, wkurzyłam się. Nadepnęłam Harry’emu na nogę i weszłam do swojego pokoju. Usłyszałam tylko głośny jęk lokowatego i śmiech Zayna. Nic sobie z tego nie zrobiłam. Chciał się przedrzeźniać to teraz ma.

Ubrałam się w turkusową sukienkę przed kolano. Do niej założyłam moje kochane szpilki i zarzuciłam marynarkę. Włosy podkręciłam i opuściłam luźno na ramiona. Oczy podkreśliłam eyelainerem, rzęsy wytuszowałam i byłam gotowa. Zeszłam na dół. Wszystkie oczy spojrzały w moim kierunku. Chyba na mnie czekali. Oj tam, trudno.
- Świetnie wyglądasz - powiedział Malik z wielkim bananem na jego zacnym ryjku.
Obdarzyłam go jedynie lekkim uśmiechem. Wszyscy byli już ogarnięci, więc mogliśmy wychodzić. Jechaliśmy na dwa auta. Ja, Caroline, Niall, Lou i Zayn jechaliśmy jednym, a Liam z Danielle i Harrym drugim.

Z tego, co zauważyłam, Styles trzyma się ode mnie z daleka. I niech tak pozostanie. Jak tylko wejdziemy do klubu, uciekam jak najdalej od tych dziwaków.

Pod klub dojechaliśmy około dwudziestej trzydzieści. Weszliśmy bez zbędnych komplikacji. Mnie i Caro ochroniarze już tutaj dobrze znają. Jesteśmy w tym miejscu co sobotę. Chłopaki też nie mieli problemów, jako że są w zespole One Direction każdy ich kojarzy.

Liam, Dan i Hazza, jako ze przyjechali szybciej niż my zajęli nam stolik i zamówili drinki. Rozsiedliśmy się i chwile gadaliśmy popijając  "soczki". Caro ciągle mi dopiekała. 

- Harry co tak siedzisz bezczynnie? Bierz Carl i idźcie się bawić gołąbeczki - szczerzyła się.

Nie bawiło mnie to. Wkurzona wstałam i poszłam tańczyć z dala od naszego stolika. Chwile pobujałam sie w objęciach jakiegoś mega ciacha, po czym usiadłam koło baru. Barman nalał mi kilka kolejek. Byłam lekko wstawiona, ale kojarzyłam, co sie dzieje. Zobaczyłam piorących się chłopaków którzy niszczyli wszystko co spotkali na swojej drodze.
Po chwili skojarzyłam, ze to Zayn i Hazza. Podbiegam do nich i próbowałam ich rozdzielić, tak samo jak i Tommo z Sunlight. Nic to jednak nie dawało. Ochrona się zainteresowała tym  zajściem i wezwała policje. Nie no, kurwa tego jeszcze nie grali, żeby mnie musiała policja z klubu zabierać. Rozumiem tych dwóch debili tak, ale z jakiej racji mnie, Caroline i Louisa? 

Funkcjonariusze zabrali nas jednym samochodem, w którym cisnęliśmy się na tylnich siedzeniach. Od Malika i Stylesa zajeżdżało alkoholem, to jedyne, co mogłam stwierdzić na sto procent.

Na komendzie było niemiło, bo oczywiście chłopcy się rzucali, więc trafiliśmy do celi. Nie no świetnie jeszcze w więzieniu nie siedziałam. 

- I co wy debile narobiliście? - krzyknęła na wejściu wkurzona Caro – Pojebało was już całkowicie!? 

Chłopaki nic nie odpowiedzieli na krzyki dziewczyny. Postanowiłam, ze ja spróbuje. 

- O co wam poszło do cholery? – zwróciłam się do mulata i Lokowatego.

Chłopaki się lekko zmieszali, nie wiedzieli, co powiedzieć. Hazza chciał coś z siebie wykrztusić, ale przerwał mu policjant, który chciał zabrać mnie, Lou i Caro na zeznania. W końcu zbawienie, wypuszczą nas a oni niech sobie tutaj siedzą.

Pierwszy został zawołany Lou. Siedziałyśmy z Sunlight na korytarzu. Pilnował nas jakiś gościu. Czułam się jak jakiś przestępca.

- To wszystko twoja wina, Vive! - krzyknęła na mnie blondyna, zakładając ręce na piersi.

- Że niby co? Moja? Z jakiej racji? - wkurzyłam się. Dlaczego zawsze ja jestem podejrzana o najgorsze rzeczy?
- Ty ich chciałaś wziąć na tą imprezę, bo towarzystwo ci się zachciało. – wytknęła mi. 

- Aa, to teraz moja wina? – zdenerwowałam się - Było nie zaczynać! 

Uciszył nas ten goryl. Przeraziłam się. Byłam zła na dziewczynę. Obwiniała mnie za to, ze oni sie pobili, nie no świetnie. Po dziesięciu minutach zawołali moją towarzyszkę.  Następnie przyszła kolej na mnie.

W małym pomieszczeniu było ciemno; świeciła się tylko jedna lampka, a przy biurku stał łysy policjant. Usiadłam na wolnym krześle i spojrzałam na niego z niechęcią.

- Zna pani tych mężczyzn? - pokazał mi zdjęcie Zayna i Hazzy. 

- Niestety ale znam – odpowiedziałam, wzdychając.

- Czy wie pani, co było powodem bójki? – kolejne głupie pytanie. A co ja jestem? Jasnowidz jakiś?!
- Nie. Niestety, nie wiem. – odparłam siląc się na spokojny ton głosu.

- Ale wie pani, ze za składanie fałszywych zeznań jest odpowiedzialność karna. – poinformował mnie łysy, jak już zauważyłam cholernie upierdliwy, policjant. 

- Tak, wiem, ale naprawdę nie mam pojęcia, co było powodem ich bójki. – powiedziałam zgodnie z prawdą.

-  Przyczyniła się pani w jakiś sposób do rozboju w klubie? – zaraz go wezmę uduszę.

Pokiwałam przecząco głową i zmarszczyłam czoło, słysząc jego kolejne słowa. 

- My mamy inne informacje - powiedział głośnym tonem.

- Do niczego sie nie przyczyniłam - powiedziałam wkurzona.
I że niby będzie on mi zarzucał, ze ja tam coś rozwaliłam? Co to, to nie!

- Rozbiła pani  butelkę wódki. - powiedział groźnie.

Wow, też mi przewinienie.
- Nic takiego - wyparłam się, bo to nie była prawda.
- Mamy to na nagraniu - pokazał mi nagranie z monitoringu, w którym przez przypadek, gdy rozdzielałam chłopaków strąciłam butelkę wódki.
Wkurzyłam się.  Facet zadawał mi jeszcze kilka pytań, na które mu nie odpowiedziałam.  Zawołał tego goryla, co mnie pilnował i kazał zaprowadzić do celi. Tego już za wiele. Jak tylko zamknęli za mną cele rzuciłam się na Harry’ego z pretensjami.
- Natychmiast masz mi powiedzieć, o co chodzi! – pogroziłam mu palcem.
Chłopak się mnie przeraził i powiedział o co chodziło.


~***~

Po mojej zaciętej walce z Lordem Internetem i Ser Laptopem. Mamy piąty rozdział <3 Wiem  pojebana jestem ale was Kocham <3
~ Paula



 W rzeczywistości, uważam, że schrzaniłam persp. Caroline, a Carla wyszła Pauli zajebiście. IT’S MY OPINION! + Uwielbiam Tekst Pauli powyżej. Ser Laptop i Lord Internet! Mwahhaah xd
~ Alex

7 komentarzy:

Katie. pisze...

- Rozbiła pani butelkę wódki. - powiedział groźnie.
Wow, też mi przewinienie.
HAHHAHAHA PADŁAM NAPRAWDĘ XD Rozdział świetny x

Zuzka:) pisze...

Boskie !!!!!!!! :D :D:D:D
myślałam z Caroline będzie z Harrym a on chyba teraz do Carli zarywa...
już się nie mogę następnego doczekać :*

foxolini pisze...

Genialne !!!!!! xD

Goddess Of Thoughts pisze...

Świetny blog! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^^ mam nadzieję, że poinformujecie mnie o tym na tt @nicolettam13 :) zapraszam do mnie: http://your-action-speak-louder.blogspot.com/ :**

Shamrock ♥ pisze...

świetny blog ! czekam na następny rozdział <3

Unknown pisze...

świetny rozdział ;p
Widać, że nienawiść do chłopaków kwitnie XD Oj chyba między Caroline a Niallem??? Biedny Irlandczyk dostał w głowę :( Mam nadzieję, że nic mu się nie stało ;p
U mnie pojawił się nowy rozdział :)
Zapraszam ;p

http://and-little-things-1d.blogspot.com/

Unknown pisze...

aww..^^

Followers